niedziela, 29 lipca 2012

wszyscy głosują


“But the leaders of Europe’s main powers should also reflect on their own role: if they pay so little attention to the democratic and legal niceties in Brussels, they should not be too surprised if people like Mr Orban and Mr Ponta think they can run wild at home.”


“Gdybym ja był kapitanem Titanica, statek by nie zatonął”
Prezydent (wcześniej kapitan) na twitterze, tydzień przed referendum, które zdecyduje czy znieść go z urzędu


Dzisiaj w Rumunii referendum. Magiczny trik polega na tym, że nawet Ci, którzy nie głosują w pewnym sensie głosują. Ale po kolei.

Prezydent w Rumunii, wybierany w wyborach powszechnych jest formalnie niezależny. Praktycznie, sprawujący ten urząd obecnie - Traian Băsescu, ma silne powiązania z jedną a partii. Pech (?) chciał, że akurat nie ma ona większości w Parlamencie. Sprawujący funkcję premiera od maja br. Victor Ponta i prezydent nie lubią się zanadto. Rzecz dość częsta i jakby skądś nam znana, ale w tym wypadku posunięta do ekstremum. Pan prezydent i pan premier kłócili się np. kto ma jechać do Brukseli (też brzmi dziwnie znajomo), tyle że po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który jednoznacznie wskazał na prezydenta … pojechał premier.

Premier Ponta został oskarżony o plagiat w rozprawie doktorskiej. Oskarżenia miały być polityczne i inspirowane przez środowisko prezydenta. Ponta w pierwszym odruchu publicznie oświadczył, że gdyby dowiedziono plagiatu podda się do dymisji. Potem jednak zmienił zdanie, tłumacząc, że nie z powodu doktoratu został premierem, więc z powodu doktoratu nie będzie rezygnował. Wspomniał też, że zgodnie ze zwyczajami panującymi na Uniwersytecie w Bukareszcie jeśli wymienia się książkę w bibliografii, nie trzeba tak zaraz co chwila oznaczać przypisu… Trzy różne komisje wypowiedziały się w temacie, dwie potwierdziły plagiat. Sytuacja była mocno komentowana w prasie krajowej, prasa zagraniczna zaczęła roztrząsać sytuację w Rumunii, kiedy konflikt zaczął zagrażać rządom prawa.

Gabinet Ponty zdołał przegłosować ograniczenie kompetencji Trybunału Konstytucyjnego, przeniósł kontrolę nad Rumuńskim Instytutem Kulturalnym z prezydenta na parlament, wymienił rzecznika praw obywatelskich i przewodniczących obu Izb. Wreszcie, na początku lipca, wszczął procedurę impeachmentu wobec prezydenta. Jego obowiązki przejął mianowany zaledwie parę dni wcześniej nowy przewodniczący Senatu. Czy prezydent utrzyma urząd rozstrzygnie właśnie dzisiejsze referendum. Zaniepokojenie wyraziła unijna komisarz ds. sprawiedliwości Viviane Reding, a premier został wezwany na rozmowy z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem van Rompuy oraz przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso. Krytyczne uwago zgłosili też ambasadorowie Niemiec i USA w Bukareszcie. (Warto spojrzeć na stronę niemieckiego MSZ - http://www.auswaertiges-amt.de/EN/Aussenpolitik/Laender/Aktuelle_Artikel/Rumänien/120711-ROUKrise.html). Być może właśnie oddaliło się wejście Rumunii do strefy Schengen.

Żeby referendum było ważne zagłosować musi 50% uprawnionych. Dlatego też opozycyjna partia oraz prezydent wezwali do bojkotu referendum. Za prezydentem głosuje więc pogoda – jest gorąco i wielu nie będzie chciało opuszczać klimatyzowanych mieszkań. 

Znajoma wybiera się na głosowanie, ale chce wrzucić nieważny głos. „Byłoby wspaniale gdyby wszyscy tak zrobili”. Czerwona karta dla wszystkich graczy, nie wiadomo czy choć jeden zejdzie z boiska.

A już w listopadzie – kolejne wybory parlamentarne.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz