niedziela, 16 września 2012

synagoga w ktorej nie wznosi sie juz modlow do Jahwe

Zeby wejsc do Muzuem Zydow Rumunskich trzeba nacisnac dzwonek i poczekac az drzwi otworzy starszy pan ochroniarz. Potem trzeba pokazac dowod lub paszport i zostac spisanym z imienia, nazwiska i narodowsci w wielkim zeszycie. Zeszyt miesci sie kanciapie, ktorej sciany sa obklejone  plakatami z golymi babami, jak w jakim stereotypowym warsztacie samochodowym. Ale wystarczy przekroczyc prog synagogi, by powaga wrocila. I cisza.

Synagoga jest jasna i piekna, i az szkoda ze nie jest domem modlitwy. Zamiast tego sa plansze (rumunski, angielski) i historia od sredniowiecza do II wojny swiatowej. Spolecznosc rumunska bardzo ucierpiala, kiedy Rumunia przystapila do panstw Osi. Wprowadzono wtedy ustawy wzorowane na norymberskim, wiele osob zginelo w pogromach i obozach pracy. Z tej czesci Siemdiogrodu, ktora po arbitrazu wiedenskim znalazla sie pod zwierzchnoscia wegierska zdarzaly sie deportacje do obozow smierci na terenie Polski.

Wiecej szczegolow mozna uslyszec od pani przewodnik, milej starszej kobiety w okularach. A jak bylo po wojnie? "Duzo wyjechalo, glownie do Izraela. A zycie bylo normalne, mozna bylo studiowac. Ja jestem chemikiem, pracowalam w laboratorium. Teraz jest nas bardzo bardzo malo. Ale mamy tutaj teatr, dziala pare synagog i stowarzyszenie mlodych. Duzo osob niereligijnych tez przychodzi. Na tance czy cos"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz