sobota, 1 września 2012

z informacji przydatnych: gdzie naprawić zamek błyskawiczny


Drobny handel i rzemiosło.
Może usługi? Rzemiosło brzmi okrutnie staroświecko.
Ale może właśnie takie to jest?

Ulicą Constantin Rădulescu – Motru (filozof, socjolog, psycholog, dramatopisarz, polityk i kto wie co jeszcze) idę do metra. Po drodze jest mój ukochany targ z warzywami i owocami, ale nim się do niego dojdzie trzeba lawirować między gęsto ustawionymi samochodami i … sprzedającymi. Czasem to jest tylko babcia, krzesełko i parę pęczków pietruszki. Czasem jeszcze siatka z orzechami włoskimi i czarne od nich ręce. Pan w wieku średnim ma stragan w bagażniku samochodu, raz pomidory raz papryka. Jest jeszcze bardziej profesjonalna budka z arbuzami i bandą znudzonych smarkaczy. I pan, który naprawia klucze. Ma stanowisko z daszkiem zaraz przy wejściu na targ. 

Po drodze jeszcze dwie stateczne panie (chustki na głowie) z kwiatami, choć niedaleko jest kwiaciarnia. Przy wejściu do metra, na murku, zawsze coś innego. A to orzechy, a to koszule, a to para znoszonych butów, czasem książki. Książki z resztą wpędzają mnie w depresję. Gdybym tylko znała rumuński! Na każdym rogu ktoś czeka z literaturą, i oprócz zwyczajowych harlequinów mnóstwo tam europejskiej klasyki. Raz wpadł mi w oczy „Profesor Wilczur”. Międzynarodowa kariera Dołęgi-Mostowicza jest chyba jednym z wielkich nieobecnych w dyskusji o polskiej literaturze zagranicą. 

W blokach które się kłębią wokół stacji metra Obor wyjątkowo często psują się zamki błyskawiczne. Tak przynajmniej tłumaczyć można fakt, że zaraz przy wejściu z metra (mijamy tylko pana głośno zachwalającego skarpetki białe „marki” adidas i dwie małe kwiaciarnie), stoją aż trzy stanowiska naprawiaczy zamków. Składają się one z 1)naprawiacza płci męskiej 2)stolika 3)krzesełka 4)pudełka z zamkami. Nie sprawdzałam, ale obawiam się że na tak małej przestrzeni musi istnieć zmowa cenowa.

No i jest wreszcie pan w słomkowym kapeluszu i okularach, który pojawia się tylko raz na jakiś czas. Zawsze mam nadzieję, że dzisiaj będzie, choć nawet nie wiem dokładnie jak wygląda jego twarz. Coś jest w nim takiego, że nie chciałabym zawracać mu głowy bez jasnej intencji zakupu.

Rozkłada swój mały stolik w zacienionym miejscu, między dwoma kioskami i za przystankiem autobusowym. Sprzedaje jeden typ kolczyków (w kolorze złotym lub srebrnym), pierścionki, łańcuszki i okulary. Zawsze albo go nie ma (ale czuć, że czuwa) albo ma czymś zajęte ręce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz