Te dzielnice polecała zwiedzić znajoma znajomej, bo ładne
wille. Potem popatrzyłam na mapę i trochę jakbym zobaczyła Saską Kępę, tylko
zamiast nazw państw ulice nazwano jak miasta. Ale z jaką fantazją! Jakiś
geniusz w tym nazywaniu postanowił nagiąć racje geografii wg tylko mu znanego
klucza. Tak więc z Brazylijskiej można przejść do Brukseli, z Brukseli do
Waszyngtonu, a to już tylko krok do Rzymu. Na dodatek wśród ocienionych willi
wiele jest ambasad, które sobie nic nie robią z tego w jakim są mieście.
Ambasada Portugalii bezczelnie stoi na Paryskiej, a Norwegii na Ateńskiej.

Wreszcie Warszawska znalazła się sama. Jest mała i
przytulna, secesje godzi z modernizmem, w najładniejszym budynku jest klinika
dentystyczna. Ku potencjalnej uciesze rodaków dodam, że krzyżuje się nie tylko
z Londyńską, ale i Paryską!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz