niedziela, 12 sierpnia 2012

Geniusz Karpat po raz drugi. Palatul Parlamentului.


Pałacu Parlamentu postanowiłam z zasady nie lubić. W imię solidarności z ludźmi, którzy musieli wyprowadzić się ze swoich pięknych kamienic na starówce, bo Geniusz Karpat uznał, że tam gdzie kiedyś była dzielnica nazbyt burgeois lepiej postawić monstrualny pomnik swej władzy. (Zdarzało się, że mieszkańcy starówki popełniali samobójstwo, wybierając jeszcze radykalniejszą przeprowadzkę).W imię solidarności z cerkwiami, które musiały się przeprowadzić, choć budynki na ogół tego nie robią. W imię solidarności z cerkwiami, kościołami, synagogami, które najzwyczajniej w świecie zrównano z ziemią.

Zwiedzanie Pałacu to wycieczka w krainę statystyki, ogromnych liczb i wszelkich najów. Nie jest wprawdzie największy na świecie (większy jest Pentagon, ci podli imperialiści!), ale w Europie jest największym budynkiem. Jest też najcięższy. Ma 12 pięter i ponad tysiąc pomieszczeń. Wiele nieużywanych do tej pory, choć w pałacu obraduje nie tylko parlament, ale też sąd konstytucyjny; znajduje się w nim muzeum sztuki współczesnej,  a część sal wynajmowana jest na konferencje, no i część się zwiedza. Kubatura budynku jest 2% większa niż piramidy Cheopsa. Najcięższy żyrandol waży 5 ton. Moim zdaniem ładniejszy jest ten, który waży "zaledwie" trzy. Wszystko to wymagało pracy ponad 20 tys. robotników(niekiedy pracujących na trzy zmiany) oraz 700 architektów. Budowa rozpoczęła się w latach 80 i nie zakończyła po dziś dzień.


Niemal wszystkie materiały pochodzą z Rumunii, można więc powiedzieć, że cały lud budował Pałac i nie jest to tylko metafora. Marmury z Transylwanii, dywany tkane w Sigishoarze, kryształy z Medias, jedwabne zasłony z brokatowymi zdobieniami, które są owocem wieloletniej pracy mniszek z Mołdawii. Budynek zwiedzałam ze znajomą Rumunką, która do burzenia starówki ma taki stosunek jak ja, ale mimo to uległa pewnemu…wzruszeniu? „To tak jakby każdy się przyczynił do powstania tego budynku, szkoda, że nie każdy Rumun miał szanse tu być”. Trzeba przyznać, że chyba jest coś ładnego w tym wszystkim, no przynajmniej imponującego. W monumentalnej, wysokiej sali czujesz, że w sumie chciałbyś … wydać tu bal na tysiąc par!

Od strony, gdzie wchodzi się do części udostępnionej zwiedzających jest średniej wielkości park. Drzewa są rachityczne, a trawa żółta od słońca. W gorący dzień robi to wrażenie jakiejś upiornej pustyni, tak jakby wielki budynek miał podziemne korzenie, które wypijają soki z całej okolicy i nic tak naprawdę nie może rosnąć. Stoi tam plac zabaw, ale mnie się wydaje że bardziej naturalne byłoby spotkanie tam jakiegoś nieszczęśliwego ducha, niż roześmianego dziecka.


W czasie wycieczki po Parlamencie wychodzi się na taras, skąd rozpościera się imponujący widok na długą wstęgę ulicy z zespołem fontann. Ceauşescu chciał stamtąd przemawiać do ludu, ale nim było to możliwe stracił władzę i życie w wyniku wydarzeń grudnia 1989.
Pierwszą osobą, która przemawiała stamtąd był … Michael Jackson. Kiedy zwiedzał Parlament, tłum fanów zgromadził się u stóp Pałacu. Michael powiedział:

Dzień dobry, BUDAPESZCIE!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz